26 marca 2001 roku poznański Uniwersytet im. Adama Mickiewicza nadał Janowi Pawłowi II doktorat honoris causa. Pojawiło się od razu oczywiste pytanie: po co Papieżowi ten zaszczyt i honor? Odpowiedź jest oczywista – dzięki temu Ojciec święty może dużo dać, a Papież lubi dawać. Szczególnie Uniwersytetowi, bo jak powiedział, czuje silny związek z każdym uniwersytetem na świecie. Zależy mu, by wzrastała wiedza i mądrość w czasach, gdy dla wielu jedyną mądrością jest wiele mieć. Oczywiście, żeby wręczyć doktorat, Uniwersytet musiał się udać do Watykanu. Słowo “musiał” jest oczywiście niestosowne i mylące, gdyż jest oczywistością, że każdy pragnął tam pojechać.
Udało mi się znaleźć w składzie delegacji Uniwersytetu, jako duszpasterzowi akademickiemu. Pojechałem jednak do Wiecznego Miasta parę dni wcześniej, aby pozałatwiać lednickie interesy. Będąc u Papieża, poprosiłem go o jakiś wielki różaniec, który mógłbym zamienić na sto tysięcy różańców, aby je rozdać młodzieży tego roku na Lednicy.
Ojciec święty zrozumiał moją prośbę dosłownie. Obdarował mnie kilkunastometrowym różańcem z kokosów. Oczywiście jestem zbyt chytry, żeby pozbywać się tak nośnego medialnie różańca. Widziałem już w wyobraźni, jak będzie niesiony w procesji lednickiej. Poprosiłem zatem o jeszcze jeden taki, który ktoś kupi – to znaczy otrzyma w zamian za zapłacenie rachunku za 100 tysięcy różańców lednickich. Otrzymałem pięć, w tym jeden złoty.
Na koniec poprosiłem Papieża o kamień węgielny pod budowę świątyni Chrztu Polski nad Lednicą, pragnąc, aby był to jakiś wyjątkowy kamień, a nie standardowy, jaki wydają w Watykanie z dokumentem i pieczęciami.
* * *
Cóż to był za poranek! Ubrawszy się wcześniej w stroje uroczyste, myśmy nie szli, myśmy wtedy płynęli. Na czele pochodu szedł Jego Magnificencja Rektor w todze z gronostajów z berłem w ręce, prorektorzy, dziekani, senatorowie, delegaci, dwa chóry. Szliśmy powoli, dostojnie, z domu ośrodka Corda Cordi, przez via Pfeiffer oraz ostatni fragment via Conciliazione, najpierw w kierunku ideału piękna – kopuły Michała Anioła. Płynęły togi, gronostaje, łańcuchy, birety. Skierowaliśmy się ku Spiżowej Bramie. Halabardziści Gwardii Szwajcarskiej salutowali. Schody królewskie. Za drugim zakrętem czekał na nas i witał nas w imieniu gospodarzy arcybiskup poznański Juliusz Paetz. Jest tu jakby u siebie. Ileż to lat spędził tu, służąc papieżom. Witał się z każdym. Byliśmy w domu.
Punktualnie o 12.00 rozpoczęło się posiedzenie senatu w Sali Klementyńskiej. Cisza, skupienie. Czekaliśmy na Ojca świętego. Wszedł. Gaude Mater Polonia… Miałem ze sobą trzy wielkie ryżowe miotły – ogromne kropidła, którymi zostanie poświęcony kościół na Jamnej i tegoroczne spotkanie nad Lednicą. Kropidła wzbudzały wesołość uczestników. Ojciec święty się uśmiechał. Błogosławił.
Podniosłe przemówienie Magnificencji Rektora. Laudacja.
Bezużyteczne jest przywoływanie uzasadnień doktoratu. Było to powtórzenie słów miłości, którą kochają Papieża wszyscy. Za to, że wyruszył z Watykanu w świat z ewangelią Chrystusa. Zamieszkał w butach i jako pielgrzym niesie światu nadzieję. Im gorzej chodzi, tym dalej zachodzi. Dociera na ewangeliczne krańce świata. Nikt nie jest w stanie powiedzieć mu, jak ma iść, bo tak jeszcze nikt nie chodził. Jan Paweł II otworzył i zbudował nową przestrzeń.
Wręczenie dokumentu w białej tubie. Odpowiedź Ojca świętego. Wymagająca i zobowiązująca. Podnosząca Uniwersytet i Poznań. Papież wyraził radość, że ta uroczystość i doktorat, który odbiera nie tylko we własnym imieniu, świadczy o współdziałaniu nauki i religii, że te dwie rzeczywistości służące człowiekowi będą szły razem. Dowodem tego jest powstanie na Uniwersytecie Adama Mickiewicza Wydziału Teologicznego.
Potem po słowach Papieża każdy z osobna podchodził do niego. Rektor przedstawiał wszystkich. Ileż wzruszeń?
* * *
W dniu mojego wyjazdu z Rzymu, rano, biskup Stanisław Dziwisz zawołał mnie razem z moim współbratem ojcem Konradem Hejmo, dawnym duszpasterzem akademickim w Poznaniu, a obecnie opiekunem polskich pielgrzymów w Rzymie. W trójkę wjechaliśmy windą na taras Pałacu Apostolskiego. Ksiądz biskup poprosił, abyśmy zdjęli ogromną donicę. Wtedy ukazał się nam potężny kapitel starożytnej kolumny. Biskup Stanisław powiedział krótko: “Bierzcie go”. Byłem bardzo wzruszony, że ten kapitel, który był kiedyś w bazylice Konstantyna, a następnie służył jako kwietnik na tarasie papieskim, stanie się kamieniem węgielnym świątyni Chrztu Polski na Lednicy. Z narażeniem zdrowia i życia, ze świadomością ryzyka urazu kręgosłupa i przepukliny zataszczyliśmy kamień do windy, a następnie do samochodu. Prosiłem jeszcze, czy Papież nie mógłby go poświęcić. “Tysiąc razy był już święcony” – odparł biskup Stanisław.
Już dawno nie wróciłem tak obdarowany z Rzymu.
3 maja odbyło się poświęcenie kościoła na Jamnej przez Prymasa.
Jan Góra